top of page
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 2 paź 2023
  • 2 minut(y) czytania

ree

Pewnego dnia osioł wieśniaka wpadł do studni. Biedne zwierzę godzinami ryczało z żalu, podczas gdy jego właściciel na próżno szukał sposobu na uratowanie go. Minęło kilka dni i wreszcie człowiek zrozpaczony brakiem rozwiązania pomyślał, że skoro studnia prawie wyschła, a osioł był już bardzo stary, to naprawdę nie warto go wyciągać i lepiej go tam pochować. Poprosił sąsiadów o pomoc, każdy z nich dostał łopatę i zaczęli wrzucać ziemię do studni pośrodku wielkiego pustkowia. Osioł od razu zauważył co się dzieje i ryknął wtedy z jeszcze większą goryczą.

Nieco później wszyscy przestali słyszeć jego żałosne pojękiwania. Chłopi myśleli, że biedne zwierzę powinno być już uduszone i zasypane ziemią. Wtedy właściciel pojawił się przy studni ze smutnym spojrzeniem i zobaczył coś co go zdumiało. Z każdą kolejną porcją ziemi osioł robił coś bardzo inteligentnego: strząsał ją i nadeptywał na nią. Wspiął się już ponad dwa metry i był całkiem wysoko. Zrobił to wszystko w kompletnej ciszy i pochłonięty swoim zadaniem. Chłopi odzyskali nadzieję i zrzucali ziemię dalej, aż osioł wynurzył się na powierzchnię, wyskoczył i spokojnie przechadzał się uwolniony.


Każdego spotykają nieszczęścia, ważne jest to, jak na nie reagujemy. Od tego zależy w znacznej mierze jakość życia naszego i tych, którymi się otaczamy.



Niepowodzenia oraz mniej lub bardziej poważne nieszczęścia to coś, co zdarza się każdemu. Życie czasami zdaje się nas więzić jak na dnie studni, aby potem wyrzucać nas na jej wierzch. W takich sytuacjach możemy nauczyć się inteligentnie reagować, tak jak zrobił to ten osioł, który z tego, co wydawało się jego więzieniem, uczynił swoją ostatnią deskę ratunku. Możemy też przyjąć strategię od ludzi, którzy nie wiedzą jak przekształcać trudną sytuację na swoją korzyść, a przodują w tym co można by nazwać "sztuką zatruwania własnego życia goryczą".

Są osoby, które przyzwyczaiły się do opuszczania chwili obecnej i błądzenia w przeszłości w skutek czego stały się niewyczerpanym źródłem goryczy. Swoją młodość postrzegają jako stracony na zawsze złoty czas, a to prowadzi do rezygnacji, smutku i przede wszystkim tego, że mało myślą o teraźniejszości. Ich wizje przyszłości są równie ponure, co ułatwia im porzucanie wysiłków mających zapewnić poprawę sytuacji. Są bardzo skłonni do wiktymizacji czy obwiniania innych, społeczeństwa, przyjaciół, krewnych lub czegokolwiek innego, co w ich głowach ich ogranicza, za to prawie zawsze rozwiązanie problemów wydaje się być poza ich zasięgiem. Źle myślą o innych i zachowują się tak, jakby potrafili czytać w myślach, kiedy w rzeczywistości udało im się to może kilka razy (mimo to nadal będą sceptyczni wobec tych, którzy mają bardziej pozytywną wizję sytuacji). Wykazują też zadziwiającą zdolność widzenia dookoła siebie wszystkiego co najgorsze i tworzenia czarnych scenariuszy (robią to tak często, że scenariusze te potem dochodzą do skutku), a w bezpośrednim kontakcie są wrażliwi i nieprzewidywalni. Trudno odróżnić u nich powagę od ironii, jednak można być pewnym, że prędzej czy później to tobie zarzucą brak poczucia humoru lub odwrotnie - śmianie się z rzeczy poważnych.

Każdego spotykają nieszczęścia, ważne jest to, jak na nie reagujemy. Od tego zależy w znacznej mierze jakość życia naszego i tych, którymi się otaczamy.


Alfonso Aguilo.

Tłum. Incognito

 
 
 
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 28 lut 2023
  • 2 minut(y) czytania

ree

Wszystko zaczęło się podczas kursu w latach 1968-69 w Kalifornii. Doktor Robert Rosenthal zamknął teczkę i zwrócił się do profesorów, którzy słuchali go z uwagą: „Wyniki przeprowadzonych badań nie pozostawiają wątpliwości. Mogę was zapewnić, że tych 20 na 100 studentów, których wskazałem, wykazuje pewne zdolności intelektualne powyżej normy”. Profesorowie wzięli to pod uwagę i wrócili do pracy. Osiem miesięcy później ostateczne testy przyniosły zadziwiające wyniki: noty tych teoretycznie inteligentniejszych uczniów zdecydowanie przewyższały resztę. Anegdota i jej konkluzja wydają się oczywiste, ale jest jeden szkopuł: Rosenthal wybrał tych 20 studentów przypadkowo. Ten eksperyment profesora z Harvardu jest dobrze znany w świecie nauki. To co wpłynęło na wyniki tych uczniów to nie wrodzone predyspozycje, a wysokie oczekiwania ich profesorów i uwaga, którą – być może nieświadomie – wszyscy im poświęcali. Dzięki temu wskazani uczniowie, świadomi, że więcej się od nich oczekuje, bardziej się starali. Sposób, w jaki traktujemy innych, dajmy na to studentów, dzieci czy współpracowników, znacząco wpływa na ich prezencję. Sama świadomość, że ktoś wiele od nas oczekuje i wierzy, że będziemy w stanie coś osiągnąć – chociaż nie są to rzeczy, w których jesteśmy szczególnie dobrzy - jest dużym bodźcem i dodaje nam energii, aby osiągać cele. Kiedy inni ufają naszemu potencjałowi, to daje nam poczucie zaufania i bezpieczeństwa oraz generuje dodatkową motywację do pokonywania przeszkód i osiągania sukcesów. „Traktuj osobę taką, jaka się wydaje, że jest i będzie taka, jaka zawsze była. Traktuj ją tak, jaką może się stać, a taką się stanie” jak powiedział Goethe. Łatwo jest przejść do rzeczy pewnych, liczyć na te, na które zawsze liczyliśmy, ze sprawdzonymi wynikami, dbając przede wszystkim o bezpieczeństwo i unikając komplikacji, które gwarantują nowe zadania czy odkrywanie nowych talentów w ludziach, których już znamy. Taka postawa może wynikać z lenistwa, nieufności lub sceptycyzmu, ale konsekwencją jest prawie zawsze frustracja po pominięciu wielu możliwości tkwiących w ludziach. Obraz tego, jacy jesteśmy jest w dużej mierze odbiciem tego, co widzą w nas inni. Oczekiwania, jakie pokładamy w osobie, mogą być wystarczające, aby bardzo ją zmienić, poprawiając lub pogarszając motywację. Dlatego trzeba podchodzić z dystansem do naszej "pouczającej intuicji", która czasami chełpi się przeczuciami lub myślami typu "wiem jaki człowiek jest na pierwszy rzut oka" lub "już od pierwszej chwili widzę kto jest godny, a kto nie” czy inne pospieszne sądy, którym przypisujemy dużą wartość, a które później często się spełniają nie dzięki naszej intuicji, ale dzięki sile przesądu.

Aby naprawdę pomagać innym, trzeba nauczyć się cenić ludzi. Jesteśmy bardziej przejrzyści niż nam się wydaje, dlatego strategia stymulowania pewnych oczekiwań nie wystarcza, trzeba zmienić nastawienie, aby lepiej widzieć innych. Ktoś kto ma tendencję do niedoceniania innych, będzie miał tendencję do traktowania ich z małą uwagą, do złego myślenia o nich, do złego mówienia o nich, a końcowo do utrudniania im rozwijania talentu, który posiadają. Alfonso Aguilo.

Tłum. Incognito




 
 
 
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 6 kwi 2020
  • 2 minut(y) czytania

ree

I wtedy w życiu Emily wydarzyło się coś wyjątkowego. Nagle zdała sobie sprawę z tego, kim jest. Właściwie nie wiadomo, dlaczego nie wydarzyło się to pięć lat wcześniej, czy pięć lat później; trudno było też zrozumieć dlaczego akurat tamtego popołudnia to poczuła.

Wydawało się jej czymś zabawnym obserwować swoją ręką lub nogę, które tak szybko i posłusznie wypełniały jej rozkazy. Pamięć podpowiadała jej, że kończyny zawsze ją słuchały, lecz nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie to zadziwiające.


Odkrycie to było dla niej czymś niesamowitym, choć bliżej nieokreślonym. Kiedy przekonała się ze zdziwieniem, że ona to ‘ona’, zaczęła zastanawiać się nad doniosłością tego, co odkryła. Po pierwsze, kto sprawił, że pośród tylu ludzi, ona właśnie była tą konkretną osobą, która nazywa się Emily Bas-Thornton, urodzoną akurat w tym roku, wśród tylu innych lat i epok, dopasowana dokładnie do swojej cielesnej powłoki? Ona sama, czy sprawił to Bóg?

Po drugie, dlaczego nie zauważyła tego wcześniej? Żyła już przecież tyle lat, a nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Miała wrażenie, że jest podobna do kogoś, kto nagle o jedenastej w nocy, siedząc w swoim fotelu, przypomniał sobie, że właśnie tej nocy miał iść z kimś na kolację. Jak mogła tak siedzieć cały wieczór jak gdyby nigdy nic? Jak mogła żyć tyle lat i nie zauważyć czegoś tak oczywistego?


Takie właśnie rozmyślania bohaterki jednej z powieści Richarda Hughesa zwracają również naszą uwagę na bardzo ważną i interesującą rzeczywistość, mianowicie na to, iż każdy z nas jest jedyną w swoim rodzaju istotą, która ma do wykonania określona misję, której nikt za nas wykonać nie może. To właśnie stanowi kwintesencję naszego życia.

Nie chodzi tu o to, aby nagle stać się jakimiś wizjonerami, czy idealistycznymi bohaterami, którzy podejmują się jakiejś niezwykłej misji; można być szczęśliwym na wiele różnych sposobów, ale nie powinniśmy, czy to przez zwykłe lenistwo, czy też egoizm, uciekać przed wyzwaniami jakie niesie nam z sobą życie.


Wiele osób zaczyna odkrywać te same rzeczy, co nasza bohaterka w okresie dojrzewania, ale są tacy, którzy nie potrafią. To ofiary pewnego rodzaju syndromu Piotrusia Pana, który mentalnie nie chce stać się dorosłym. Trudno im pokierować swoim własnym życiem. Wydaje się, że potrafią dostrzec linię, która rozdziela młodość od dorosłości – linię, która wydaje im się jakimś niesamowicie głębokim potokiem; miesiącami i latami szukają jakiegoś pomostu lub płytkiego miejsca, przez które mogliby przedostać się na drugi brzeg, ale nie potrafią pokonać tej przeszkody jednym skokiem. Smutne jest to, że szybko zaczynają żałować swoich młodych lat i tego w jaki sposób je zmarnowali.

Kiedy przyjrzeć się niedojrzałości niektórych małżeństw widać wyraźnie na czym to polega. Małżeństwa te, to już nie wspólne plany dwojga dorosłych i odpowiedzialnych ludzi, ale - jak napisała kiedyś Susanna Tamaro – to ucieczka dwojga dzieci w sen.

Być może dużą rolę odgrywają tu rozmaite elementy wychowania, na przykład obawa rodziców przed stawianiem wymagań. Rodzice nie mówią swoim dzieciom, że kiedy dziś nie są wierni w jakiejś małej sprawie, to jutro mogą postąpić niesprawiedliwe w innej; wolą unikać rozmów o konsekwencjach, ponieważ to takie niedzisiejsze! Lepiej dzieci do niczego nie zmuszać, żeby przypadkiem nie czuły one jakiegoś dyskomfortu. To są właśnie te błędy, które jeśli w porę się ich nie wyeliminuje, prowadzą do smutnego i nieświadomego przedłużania okresu dzieciństwa. Jest to jedna z największych tragedii naszych czasów, która zawsze ma gorzkie zakończenie.


Alfonso Aguilo.

Tłum. Incognito


 
 
 
Edukacja i wychowanie
bottom of page