top of page
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 17 lis 2019
  • 2 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 29 gru 2019

ree

Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się nad różnymi tematami, o których powinniśmy rozmawiać z dziećmi? A nawet jeśli przeszło nam to przez myśl, to czy rzeczywiście zrealizowaliśmy nasze plany? Mam na myśli oczywiście rozmowy o tym dlaczego żyjemy, jak znaleźliśmy się na świecie i co w życiu jest dla nas najważniejsze. Czasem możemy myśleć, że to za wcześnie i dziecko pewnych tematów nie zrozumie, ale przecież formę przekazu można dostosować do wieku dziecka. Weźmy temat rozpalający emocje społeczne a dotyczący tematu poczęcia i początku życia dziecka. Jak wiadomo, dzieci są bardzo ciekawe świata i same zadają bardzo wiele pytań. Czasami trzeba tylko odpowiednio ukierunkować temat rozmowy. Możemy przecież opowiadać dziecku, jak mama poznała tatę, w jakich okolicznościach i jak o siebie zabiegali. Jaka była ich reakcja, gdy się dowiedzieli, że „Jaś” czy „Ania” przyjdzie na świat. Jak wybierali dla nich imiona, jak planowali zakup wózka czy łóżeczka. Dziecko powinno wiedzieć, że od samego początku poczęcia, gdy tylko rodzice się o nim dowiedzieli, było kochane i wyczekiwane. Rodzice martwili się o jego zdrowie i planowali jego przyszłość. O tym, jak tą radosną nowiną ucieszyła się babcia i dziadek, rodzeństwo czy wujostwo. Można mu pokazać zdjęcia z USG, opowiadać jak mu biło serduszko i potem, jak się wiercił w brzuszku mamy. W ten sposób uświadamiamy dzieciom, że człowiek jest już osobą od momentu poczęcia. Chodzi o budowanie pewnego całościowego przekazu dotyczącego momentu wchodzenia do rodziny nowej osoby. Jeśli będziemy wychowywali dzieci w takiej świadomości, mamy dużą szansę, że podobnie będą myślały, gdy będą już dorosłe. Myślę, że każdy rodzic chciałby tak wychować dziecko, by miało taki sam światopogląd i wyznawało te same wartości, w które wierzą rodzice. Nieraz spotykamy się z sytuacjami w rodzinie, czy też wśród znajomych kiedy widzimy zatroskanie rodziców, których nastoletnie lub dorosłe dzieci chcą podążyć własnymi drogami, a często są to skrajnie przeciwne kierunki. Cóż nam wtedy pozostaje – musimy uszanować ich wolność, nawet jeśli jest to dla nas bolesne. Powinniśmy więc rozmawiać z dziećmi od najwcześniejszych ich lat, kiedy chcą jeszcze nas słuchać i przyjmują to, co im przekazujemy jako pewnik, a przy okazji utwierdzajmy je, że są kochane.

 
 
 
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 28 paź 2019
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 27 mar 2020


ree
Czy żyjesz tym w co wierzysz?

Spojrzenie na temat zawarty w tytule rozpoczynam trochę technicznie, wspomagając się przykładami. Nie będę Was zanudzał teorią dotyczącą czasu, jaki potrzebujemy, by wyrobić w sobie nawyk sprzątania. Naukowe podejście do tego tematu jest opisane na wielu stronach internetowych. Jedni twierdzą, że trzeba do tego 30 dni, a inni uważają, że 60 dni. Zastanówmy się raczej nie nad techniczną stroną wyćwiczenia nawyku, ale nad szerszym spojrzeniem na temat postrzegania przez ludzi obowiązków i zasad, którymi się kierują w życiu. Jak sprawić by nasze dzieci ścieliły swoje łóżka, układały buty i sprzątały zabawki nie dlatego, że wyrobimy w nich taki nawyk, lecz dlatego, iż mają poczucie, że to naturalna kolej rzeczy. Przecież dziecko wie, że kapcie służą do chodzenia po domu a buty do chodzenia na zewnątrz i nie wynika to z nawyku, ale wiedzy do czego dany przedmiot służy. Opiszę to na przykładzie „sprzątania lasu”. Wszyscy wiemy, że w lesie nie wolno wyrzucać śmieci, lecz gdy wybieramy się na spacer do lasu, w wielu miejscach widzimy leżące odpady. Przechodzimy obok nich obojętnie lub może czasem mówimy, że tak nie wolno robić i potępiamy osoby odpowiedzialne za zaśmiecanie lasu. Towarzyszące nam dzieci spoglądają na śmieci i słuchają jak komentujemy całą sytuację. W ich świadomości powstaje myśl, że tak nie wolno robić, ale tak jak rodzice przechodzą obok tematu obojętnie. Wszyscy są tylko kibicami idei czystego lasu. Pomyślmy jednak, co by było, gdybyśmy do naszego komentarza dołożyli działanie i podnieśli wyrzucony papierek czy butelkę po soku, zachęcając jednocześnie dziecko do aktywnej pomocy - z całkowitą naturalnością i za każdym razem, gdy jesteśmy w lesie. Po pewnym czasie dzieci, już bez naszego komentarza, podniosą zauważone śmieci, bo w ich świadomości stanie się to coś oczywistego i naturalnego. Ich poczucie odpowiedzialności i estetyki będzie na tyle duże, że nie rozważą innego zachowania. Oczywiście, łatwiej jest wybrać się raz w roku na akcję sprzątania lasu i mieć poczucie, że zrobiliśmy coś dobrego, bo daliśmy dobry przykład dzieciom. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że należy spojrzeć na tą kwestię z szerszej perspektywy. Temat jest bowiem bardziej skomplikowany i wymaga więcej uwagi, bo nie dotyczy on tylko poczucia konieczności dbania o przyrodę i bycia proekologicznym. Wyobraźcie sobie sytuację, w której dbamy o czystość w lesie, ale w domu niekoniecznie zwracamy uwagę na bałagan w swojej sypialni, czy pokoju dziecka. Niespójne przekazywanie zasad i wartości w zależności od danej sytuacji i okoliczności wskazuje na nasze podwójne standardy – inne w domu oraz inne w lesie. Dziecko bardzo szybko zorientuje się, że może się inaczej zachowywać będąc w przykładowym lesie i inaczej będąc w domu. Skąd my to znamy? Ile razy zostaliśmy zaskoczeni zachowaniem naszych dzieci? „Przecież to niemożliwe. Moje dziecko nigdy by się tak nie zachowało. W domu nigdy takie nie jest” - powtarzamy zaskoczeni. „Jak to możliwe, przecież tak go nie wychowałem”. Jako rodzice musimy być odpowiedzialni, a nasz przekaz musi być jednoznaczny. Wiem - powiecie, że to trudne i wymagające, bo musielibyście zachować się właściwie dziesiątki razy w ciągu dnia, czy tygodnia, ale to właśnie na małych codziennych naszych wyborach kształtuje się charakter dziecka. I to właśnie bardzo często nasz wybór pójścia na skróty utwierdza dzieci w tym, iż na skróty jest łatwiej oraz szybciej, a poza tym wszyscy przecież tak robią. Często pada wtedy komentarz usprawiedliwienia własnego wyboru :”Sam świata nie zmienisz”! Może to i prawda, ale na pewno mamy wpływ na otaczające nas osoby. Możemy również sprawiać, by świat wokół nas był bardziej poukładany, miły i czysty, a tym samym-bardziej przyjacielski. Nie tolerujmy podwójnych standardów w naszym życiu. Jedność życia jest bardzo ważna szczególnie dla dzieci, bo one intuicyjnie wyczuwają, kiedy coś robimy z prawdziwego, szczerego przekonania a kiedy jesteśmy tylko aktorami w grze pozorów (szczególnie dotyczy to intuicji nastolatków).

Bardzo dobrze zobrazuje to prawdziwy przykład z życia, który ostatnio usłyszałem a który dotyczy pewnego zdarzenia z egzotycznego dla nas kraju - Meksyku.


W związku z działalnością karteli narkotykowych jest to bardzo niebezpieczny kraj. W pierwszym półroczu 2019 roku odnotowano tam 17608 zabójstw (czyli każdego dnia tego roku zabijano tam ok. 100 osób). Z drugiej strony jest to kraj, w którym jeszcze w 2010 roku ok. 80% mieszkańców deklarowało się jako katolicy i 8% jako protestanci. W tej rzeczywistości pewien ksiądz, przemieszczając się przez miasto poczuł nagle przyłożoną broń do swoich pleców. Nie miał on na sobie sutanny, tylko marynarkę i spodnie. Napastnik rozkazał mu oddać wszystko co posiada przy sobie. Duchowny bardzo się wystraszył i chciał szybko spełnić żądanie napastnika. W momencie, gdy odwrócił się do niego przodem napastnik zauważył jego koloratkę i zorientował się, że to osoba duchowna. Zaczął go przepraszać za napaść tłumacząc, że nie miał pojęcia, iż napada na osobę duchowną. Napadnięty ksiądz tak był zestresowany, iż by się uspokoić poprosił napastnika o papierosa. Ten jednak mu odpowiedział: „Bardzo chętnie bym księdza poczęstował, ale niestety w wielkim poście nie palę”. Z całej tej sytuacji możemy wywnioskować, że ów przestępca na pewno kierował się pewnymi zasadami i wartościami, które wyniósł prawdopodobnie z domu rodzinnego. Miał nawet postanowienie wielkopostne, które pewnie ofiarował Bogu, a mimo to nie przeszkadzało mu to w świadomym skrzywdzeniu innego człowieka. Gdy tą opowieść usłyszałem, bardzo mnie ona rozśmieszyła. Pomyślałem sobie: to ci przestępca z zasadami” Gdyby jednak poddać ją głębszej refleksji, to nie ma się z czego śmiać, bo w dzisiejszych czasach wiele osób uznaje podwójne standardy w życiu. Wprawdzie nie tak ekstremalne, jak w opisanym zdarzeniu, ale w prostych codziennych sprawach mówimy jedno, a robimy co innego. Miejmy świadomość, że nasze pociechy nas obserwują i będą nas naśladowały. Więc walczmy codziennie dla nich. Niech widzą, że najpierw wymagamy od siebie, a dopiero później od nich. Najpierw pościel swoje łóżko, a potem wymagaj tego samego od dziecka i bądź w tym konsekwentny, a po latach zobaczysz owoce swoich starań.


Warto w tym miejscu zapamiętać słowa świętego Josemarii Escrivy mówiące o tym, iż "Twoja miłość winna dostosować się do potrzeb innych ludzi, a nie twoich" oraz jego propozycja refleksji nad swoim postępowaniem "Zapytaj sam siebie po kilka razy w ciągu dnia: czy w tej chwili robię to co powinienem?"

 
 
 
  • Zdjęcie autora: Tom.
    Tom.
  • 11 wrz 2019
  • 3 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 27 mar 2020

Zdarza się, że czujemy się czasami samotni i pozbawieni wsparcia w swoich planach i przedsięwzięciach. Mamy wtedy pokusę, by je zaniechać. Może się nam wydawać, że nasz przykład lub świadectwo niczemu nie służą, ale wcale tak nie jest: jedna zapałka nie wystarczy, by oświetlić cały pokój, ale wszyscy w nim obecni ją widzą. Jest, być może wiele osób, które czują się za słabe, by naśladować przedsięwzięcia i wysiłki innych, ale mają świadomość, że chcą za nim podążać w miarę swoich sił oraz możliwości, i takie świadectwo dodaje im skrzydeł.

Wszyscy byliśmy kiedyś wychowywani przez naszych rodziców. Dziś może sami już jesteśmy rodzicami albo planujemy nimi zostać. Niektórzy z Was są już może dziadkami i mają swoje wnuki.


Dla Was wszystkich tworzymy ten blog. Naszą intencją jest wspieranie rodziny. Chcemy tu poruszać tematy związane z wychowaniem dzieci w szerokim tego słowa znaczeniu oparte na tradycyjnym wzorcu wychowania w duchu chrześcijańskim. Mamy nadzieję, że uda nam się podzielić z Wami naszymi doświadczeniami oraz zainspirować Was do podejmowania inicjatyw związanych z wychowaniem dzieci zarówno w Waszych rodzinach jak i w Waszych lokalnych środowiskach. Chcemy Wam też proponować ciekawe strony internetowe, wykłady, seminaria oraz kursy dotyczące wychowania i edukacji dzieci. Będziemy się też starali informować o inicjatywach, których celem będzie wspieranie i promowanie RODZINY w tradycyjnym ujęciu chrześcijańskim.


Przyświeca nam to co powiedział pewien święty – Josemaria Escriva :

“Dzieci są najważniejsze: ważniejsze od interesów, od pracy, od odpoczynku.”

Mamy takie marzenie, by w każdym regionie naszego kraju powstawały projekty edukacyjne, wokół których gromadziły by się osoby z różnych środowisk i o różnych poglądach, zjednoczone jednym wspólnym celem - wychowaniem swoich dzieci nie tylko na wzorowych uczniów, ale także uczciwych, hojnych, pracowitych i aktywnych ludzi kochających świat. W całym tym procesie wychowawczym odpowiednia atmosfera rodzinna oraz relacje rodziców i dzieci odgrywają kluczową rolę. Dom rodzinny ma być tym bezpiecznym azylem, w którym dziecko zawsze znajdziemy pomoc i wsparcie. Takim naturalnym przedłużeniem domu, w którym wychowawcy pomagają wzmacniać silne strony dziecka oraz pracować nad jego słabościami. W przypadku pracy nad charakterem wiemy, że każda osoba jest inna i powinna mieć indywidualny plan pracy, dostosowany do jego możliwości oraz potrzeb. Mamy gotowy pomysł i sprawdzony program, by go wdrożyć i realizować w przedszkolach rodzinnych, w których tą samą chrześcijańską wizję rodziny i człowieka jako osoby i bliźniego mają rodzice, kadra nauczycielska oraz osoby zarządzające całym projektem.


Aby to się udało potrzebni są ludzie zainteresowani współtworzeniem takiego wyzwania. Ta inicjatywa utworzenia stowarzyszenia i ten blog pokaże, jakie jest społeczne zainteresowanie i zapotrzebowanie na tego rodzaju projekty. Czas pokaże, czy uda nam się uruchomić jedno przedszkole, kilka, czy może kilkanaście lub kilkadziesiąt. Jesteśmy optymistami, mamy pomysł, gotowe rozwiązania oraz zapał i będziemy się starali zarazić nim jak najwięcej osób. Warto walczyć o chrześcijańskie wychowanie dzieci w duchu radosnej służby innym, otwartości na otaczający świat oraz pracy nad swoim charakterem (dobrymi nawykami i cnotami), które bardzo zwiększają prawdopodobieństwo wychowania człowieka szlachetnego, zdolnego w przyszłości do zbudowania szczęśliwej rodziny. W dzisiejszych czasach często wpadamy w pułapkę planowania idealnej przyszłości dla swoich dzieci. Staramy się im wybrać najlepsze szkoły, zapewniamy im korepetycje i dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, nagradzamy je za bardzo dobre wyniki kupując im różne prezenty, ale zapominamy o kształtowaniu w nich szlachetnych postaw. Jakże często pytamy dziecko po powrocie ze szkoły: "- jak ci poszło w szkole? Jaką dostałeś ocenę? Jak się czujesz? Czy ci smakowało śniadanie?" Utwierdzamy tym dziecko w przekonaniu, że wszystko się kręci wokół niego, że jest w centrum naszego "świata". Jakże często spotykamy się z sytuacjami, że to dziecko decyduje, na co w danym momencie ma ochotę i wymusza to na rodzicach, a bezradny rodzic dla "świętego" spokoju ustępuje, choć w głębi duszy wie, że nie postępuje właściwie. Czasem ma na to wpływ nasze zmęczenie, wieczny pośpiech oraz przeciążenie pracą, ale to nas nie powinno usprawiedliwiać. Wystarczy przecież zmienić podejście i zapytać: "komu dziś w szkole pomogłeś? Czy było komuś smutno i dlaczego? Czy pocieszyłeś kogoś, kto miał problem? Czy podzieliłeś się z kimś smakołykiem?" To małe sprawy, a dziecko od razu zauważa, na co my, jako rodzice, zwracamy uwagę, co dla nas jest ważne. Proces wychowania dzieci jest długi i wymagający, ale nagroda jest warta wysiłku. Pamiętajcie, prędzej czy później dzieci będą nas naśladować. I jeśli będę wymagał od dziecka, by ścieliło łóżko, a sam tego nie będę robić, to daję mu niespójny komunikat. Dziecko może zadać sobie wtedy pytanie: dlaczego dorośli nie muszą ścielić łóżka, a od dzieci wymagają? Usłyszałem kiedyś, jak znajomy opowiadał wziętą z życia historię: Mały przedszkolak leży "rozłożony" na kanapie, ma na nosie duże okulary od jednego z rodziców, a w rękach trzyma dużą gazetę - i udaje zaczytanego. Zdziwiony znajomy pyta dziecko: co robisz? A dziecko odpowiada: bawię się w mojego tatusia.


Prawdziwa jest więc myśl św. Augustyna, że "Życie rodziców księgą, którą czytają dzieci"


 
 
 
Edukacja i wychowanie
bottom of page